Senat - IV kadencja
IV kadencja Senatu, była dla mnie najbardziej pracowitą ze wszystkich dotychczasowych.
Sprawiła też mi najwięcej satysfakcji, albowiem dzięki doświadczeniu z poprzednich lat udało mi się, jak sadzę, zachować w mej służbie publicznej równowagę między zadaniami ustawodawczymi ciążącymi na każdym senatorze Rzeczypospolitej, a obowiązkiem prezentowania w parlamencie interesów moich wyborców.
Nigdy tego nie liczyłem, ale z oficjalnych statystyk Senatu wynika, że podczas sesji zabierałem głos ponad 160 razy. Prezentowałem swe poglądy głównie wtedy, gdy debatowaliśmy nad ustawami gospodarczymi i społecznymi. Przedstawiałem swe opinie, często bardzo krytyczne wobec ustaw budżetowych oraz wszystkich związanych pośrednio lub bezpośrednio z rolnictwem, wykłócałem się w związku z niektórymi pomysłami podatkowymi rządu, wspierałem rozsądne inicjatywy zmierzające do poprawy bytu ludzi ubogich. Nigdy nie wdawałem się w jałowe spory ideologiczne, których niestety nie brakowało także w tej kadencji.
Zdarzało mi się i to dość często występować pod prąd - wbrew opinii Izby. Tak było niedawno, gdy zaprotestowałem przeciwko ustawom o corocznym dodatku rodzinnym i ulgach podatkowych dla rodzin wielodzietnych.
"To prawda - mówiłem z trybuny senackiej - że w ostatnich latach w Polsce dramatycznie pogorszyła się sytuacja wielu rodzin. W 1996 r. poniżej minimum egzystencji żyło 4,3% obywateli, w 1999 r. już 6,9%, a dziś jest jeszcze gorzej To oczywiście nakłada na państwo szczególne obowiązki. Oznacza bowiem, że w ciągu kilku lat przybyło znacznie ponad milion ludzi żyjących w skrajnym ubóstwie. Czy ulgi rodzinne w granicach 15 do 22 złotych miesięcznie pozwolą ten problem rozwiązać? To jest retoryczne pytanie. W wymiarze jednostkowym nie załatwi to absolutnie żadnego problemu, w żaden skuteczny sposób nie wesprze dochodów rodziny, nie zaspokoi jakichkolwiek elementarnych jej potrzeb. Ulgi te nie pobudzą też aktywności i samodzielności rodzin, bo podstawą tej samodzielności jest praca oraz godziwe wynagrodzenie."
Nie jestem omnibusem i wiem, że nie znam się na wszystkim, dlatego często swe wystąpienia konsultowałem z przedstawicielami środowisk społeczno-zawodowych zainteresowanych konkretną ustawą. Było tak, gdy kilkakrotnie zabierałem głos w sprawie kolejnych nowelizacji ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym, a także ustaw o radiofonii i telewizji, o języku polskim, o usługach turystycznych, o zawodzie lekarza, o obywatelstwie polskim i innych.
Często zdarzało się tak, że to konkretne instytucje a nawet osoby prywatnie inspirowały mnie do zabrania głosu. Tak, było, gdy debatowaliśmy nad reprywatyzacją, której pewne zapisy zagrażały interesom działkowców zrzeszonych w PZD.
Jedną z form senatorskiej działalności są tak zwane oświadczenia. Zastępują one interpelacje, do których zgłaszania senator nie ma niestety prawa. Oświadczenia te, których w kadencji wygłosiłem blisko sześćdziesiąt, poświęcałem problemom lokalnym, zmuszając w ten sposób urzędników z centrum do zajęcia się zależnymi od ich decyzji problemami naszego regionu.
Interweniowałem w ten sposób między innymi w sprawie wzrostu bezrobocia w byłym województwie pilskim, subwencji dla oświaty (kilkakrotnie), braku środków na pomoc społeczną w Wielkopolsce, obniżenia samorządom terytorialnym kwot subwencji podstawowej, a także w kwestiach czysto lokalnych, jak w sprawie cofnięcia decyzji o likwidacji Roków Sądowych w Czarnkowie, czy też przyporządkowania Szpitala Specjalistycznego w Pile Sejmikowi Województwa Wielkopolskiego, a nawet w sprawie zwiększenia limitu przyjęć do Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Pile.